21 lutego 2015

To co najlepsze.

Mam ochotę wyjechać; doświadczać życie każdym zmysłem, brać z niego wszystko, ale głównie to co najlepsze.

15 lutego 2015

Z sentymentu.

W chwili wieczornej słabości zalogowałam się dzisiaj na dwa konta, których nie odwiedzałam kilka bądź kilkanaście miesięcy. Zalogowałam się ze względu na słabość, sentyment, tęsknotę. Chciałam wrócić do słów wtedy spisywanych i emocji zatrzymanych na fotografii. Na próżno. Być może Ten na górze czuwa nade mną i to za Jego sprawą cała zawartość nie została zarchiwizowana po przemianach serwisów. 
Już się nie łudzę. Tak miało być. Dzisiaj dostałam odpowiedni znak.

Z sentymentu.

PS. Mam nadzieję, że jest Ci dobrze i jesteś szczęśliwy.

14 lutego 2015

Dioda może zaświecić się na zielono.

Kto powiedział, że noc jest od spania? Nie, nie, proszę państwa, noc jest właśnie od niszczenia sobie życia. Od analiz, tego, co było już i tak zanalizowane milion razy. Od wymyślania dialogów, na które i tak nigdy się nie odważymy. Noc jest od tworzenia wielkich planów, których i tak nie będziemy pamiętać rano. Noc jest od bólu głowy do mdłości, od wyśnionych miłości.
- Éric-Emmanuel Schmitt - Oskar i pani Róża

Powyższy fragment zawiera w sobie tak wiele prawdy; życia. Scenariusz, co wieczór jest niemal identyczny. Kilkadziesiąt minut staram się zasnąć i analizuję, rozważam, poniekąd przeżywam raz jeszcze, układam inne scenariusze i ewentualne wyniki sytuacji. Gdybanie. Bujanie w obłokach. Jakkolwiek to nazwać w pewien sposób niszczy wewnętrznie.

Pierwszy raz od dłuższego czasu nie neguję dzisiejszego dnia tak hucznie obchodzonego przez ludzi dookoła. Pierwszy raz jest mi dobrze z samą sobą. Poniekąd pierwszy test zaprzyjaźniania się z samą sobą zakończyłam z wynikiem pozytywnym. Dioda może zaświecić się na zielono.

Całodniowy ból głowy skutecznie kieruje mnie w stronę łóżka. A wizja życia; bliskiej przyszłości; chęci i potrzeby zmian kieruje do wojewódzkiego miasta.

13 lutego 2015

Pozmieniało się na i w głowie.

Siostra z Siostrzenicą 2.0 pogrążone w pierwszej dziennej drzemce tej mniejszej, pierwsze pranie nastawione na sześćdziesięciominutowy program. To wszystko idealnie współgrało się z chęcią; potrzebą; ochotą na wprowadzenie zmian. Po sprzątnięciu pokoju przyszedł czas na wizytę w łazience w towarzystwie dodatkowego lusterka i nożyczek. Niechęć do fryzjerów rośnie proporcjonalnie do długości włosów, chociaż od ponad dwóch lat długość włosów nie przekracza linii ramion. I systematycznie od ponad dwóch lat jakiekolwiek zmiany na głowie wprowadzam własnymi rękami.

Popołudniu znów kłucie w okolicach serca. Bezpodstawne. Cichy głos zaczyna delikatne szepty z tyłu głowy jednak ten dialog wygrywa głos umiejscowiony z przodu na przednim "siedzeniu". To nic. Chwilowe objawy, które nic nie oznaczają.
Wiara.

Trzynastego w piątek z jednodniowym opóźnieniem pojawiła się miesiączka. Jakiejkolwiek pechowości w tym nie odnajduję, chociaż ból podbrzusza jest o natężonej sile, jednak wiem, że kobiecość rządzi się zamiennie swoimi prawami. Cieszę się z obecności cyklicznego złuszczania nabłonka macicy, bo wiem, że w ten sposób organizm samoistnie ochrania się przed najróżniejszymi - kobiecymi - chorobami. Wizja ochrony przed ewentualnymi chorobami cieszy bardziej niż wizja potencjalnie aktualnej ciąży. Tego drugiego stanu ciała i duszy na obecną chwilę nijak sobie nie wyobrażam.
Pozmieniało się na i w głowie.

Wczorajszego dnia na kilkadziesiąt minut przed jego końcem spisuję emocje wieczorową porą i wysyłam do jedynego człowieka płci męskiej obecnego w moim życiu tak długo (pięć lat i siedem miesięcy):
Powiedz mi, istnieje jeszcze taki Mężczyzna, przez wielkie eM; taki, który jest, a nie bywa; taki, któremu szczerość, wierność, pasja, zaangażowanie, dobre maniery nie są obce; taki, który gestami, a nie słowami okazuje uczucia; który samą obecnością budzi w swojej partnerce poczucie bezpieczeństwa; taki, z którym można być absolutnie szczerym człowiekiem, z którym można dzielić najskrytsze fantazje i nie odnajdzie w tym predyspozycji do pracy w domu publicznym... Chociażby?

Odpowiedzi szukam dzisiaj w towarzystwie jasnego, niefiltrowanego piwa.
Na i za zdrowie!

12 lutego 2015

Dziennik z listami.

Tłusty czwartek.
Nie wiem czy chcę zapamiętywać taki dzień, jak ten dzisiejszy. Wypełniony po brzegi wiadomościami ze Wschodu, które kumulują się wieczorem i tworzą wewnątrz niepokój. Wojny znam z opowieści i lekcji historii. I tak (niech) pozostanie. Wyparcie, czy (złudna) nadzieja? Raczej chęć życia i doświadczania jego bez strachu o życie własne; najbliższych; dalszych i zupełnie obcych ludzi. Chcę żyć w (s)pokoju w kraju i na świecie.
Kocham Cię, Życie!

Jest we mnie coś tak trudnego do zidentyfikowania, co sprawia, że w jednej chwili mam ochotę na totalny ekshibicjonizm emocjonalny, by po chwili walczyć z samą sobą w kwestii wyeliminowania takiej okazji. Nie sposób tego zrozumieć. Jednak idealnym przykładem w obecnej chwili jest dla mnie Mag z KosmosuWschodu - dlatego wybieram posty w formie listów do samej siebie, które przeczytam za kilka; kilkanaście; kilkadziesiąt lat.
That's good idea!

Siwy kubek made in Ikea wypełniony napojem gazowanym o smaku coli i wódką - przyczynia się do zakwalifikowania dnia w kategorii jednogwiazdkowej - wywołuje senność, która wczorajszego wieczora była absolutnie nieobecna.

Dziennik z listami od jutra.

 

11 lutego 2015

Czarną czcionką na białym tle.

Środek tygodnia. Za oknem zima przeplatająca się z przedwiośniem. Chcę prawdziwej wiosny, tej z pąkami na drzewach i krzewach, z promieniami słonecznymi wkradającymi się o poranku do pokoju. Ale bez przysłowiowych motyli w brzuchu. Tegorocznej wiosny z tego rezygnuję. Świadomie rezygnuję z relacji damsko-męskich na rzecz relacji; przyjaźni; związku z samą sobą.

Szachownica życia...
To dwa słowa odnalezione zupełnie przez przypadek w książce, z którą notabene planuję spędzić dzisiejszy wieczór, która należała do Rodzicielki. Książkoholizm na poziomie zaawansowanym, który w tym roku chcę wprowadzić na jeszcze wyższy szczebel. Na każdej płaszczyźnie i w każdym aspekcie życia chcę się piąć do góry.
Szachownica życia...
Bo w życiu raz się wygrywa, a raz przegrywa. To radość i gniew. To dzień i noc. To czarne i białe. To szczęście i smutek. To myśli i słowa. To optymizm i pesymizm. To przezroczysta dusza zapisana czarną czcionką na białym tle. Podsumowując to każda emocja z racjonalnym podejściem do życia.


Tak po prostu...
Witam.